Tak zimowo... Jak długo tu mieszkam, to jeszcze nie widziałam tyle śniegu, i to zalegającego sobie spokojnie tak długo... Co prawda, to dopiero kilka dni, odkąd spadły pierwsze płatki, ale dwa lata temu po godzinie nie było już po nich śladu. Podobno w zeszłym roku też było biało na w grudniu - nie wiem, bo miałam tę niebywałą przyjemność spędzić Boże Narodzenie w domu, pierwszy raz od dwóch lat.

W tym roku niestety znów Święta tutaj, ale patrząc za okno, coraz bardziej liczę na to, że przynajmniej będą białe... A poza tym, o ile pogoda okaże się na tyle przychylna i nie sparaliżuje ruchu lotniczego, to nie będziemy sami...

Właśnie - Święta - coraz mi do nich tęskniej, do tego wiru przygotowań, zapachu pieczonych ciast, ubierania choinki... Ale póki co, tylko o tym myślę, czyniąc jakieś takie maleńkie przygotowania (głównie w głowie i na papierze), jak np. zeszłoniedzielne pieczenie pierników, czy dzisiejsze malowanie sztucznym śniegiem wzorów na oknach. I tylko za jedno nie chce mi się zabierać - za generalne przedświąteczne porządki... Mogłyby się tu zjawić jakieś dobre duszki, czy elfy i odwalić za mnie tę brudną robotę, tak, by dla mnie pozostała tylko ta najprzyjemniejsza część przygotowań - pichcenie smakołyków i dekorowanie domu.

I zostaje jeszcze menu... Tak nad nim myślę i myślę, i jakoś nie mogę się zebrać, żeby je wreszcie sporządzić robiąc przy okazji listę tego, w co należałoby się zaopatrzyć. Co prawda postanowiłam wprowadzić odrobinę urozmaicenia w naszą tradycję i, jako że Święta spędzamy na Wyspie, przygotować tutejszy tradycyjny Christmas Day dinner, z faszerowanym indykiem, pieczonymi ziemniaczkami, sosem żurawinowym oraz świątecznym puddingiem na deser - mam nadzieję, że wyjdzie mi z tego coś jadalnego... I o ile na przygotowanie indyka od podstaw jestem w stanie się porwać, o tyle pudding będzie ze sklepowej półki, ale o tym sza...

No nic, jak trzeba, to trzeba - idę po kajecik i ołóweczek i będę wymyślać tę wigilijną kolacyję razem ze wszelkimi słodkościami, ciesząc przy tym moje oczy białym puchem, który nieprzerwanie sypie od samiusieńkiego ranka... A po południu znów zasiądę przy kawusi i będę słuchać "Trójkowej" licytacji, wprawiając się przy tym w jeszcze milszy, świąteczniejszy nastój... Może dziś będzie więcej piosenek z dzwoneczkami?...

0 komentarze:

Prześlij komentarz

O blogu

"Gdy się zobaczyło tylko raz piękno szczęścia na twarzy ukochanej osoby, wiadomo już, że dla człowieka nie może być innego powołania, jak wzbudzanie tego światła na twarzach otaczających nas ludzi." (Albert Camus)

O mnie

Moje zdjęcie
"(...)nie ma nic milszego od sympatii, okazanej przez dziecko, spontanicznej i instynktownej, która każe nam wierzyć, że jest w nas coś prawdziwie godnego miłości(...)" Nathaniel Hawthorne

Obserwatorzy