Również niedziela była pełna atrakcji - wybraliśmy się na przejażdżkę Świątecznym ekspresem, by spotkać się ze Świętym Mikołajem.

Przy tej okazji mieliśmy możliwość przyjrzeć się z bliska światowi nauki - fizyki, biologii, mechaniki, geologii - i samodzielnie poeksperymentować z własnym ciałem, siłą ciążenia, czy też aerodynamiką, albowiem impreza odbywała się w centrum edukacyjnym, które organizuje najróżniejsze spotkania i warsztaty, by przybliżyć młodszym i starszym wiele dziedzin wiedzy. Ze wszystkich tych atrakcji Niutkowi najbardziej przypadło do gustu puszczanie bąbelków o najprzeróżniejszych kształtach w wielkiej tubie z bliżej nieokreśloną cieczą, robienie hałasu na instrumentach perkusyjnych, a także kącik dla najmłodszych eksploratorów, gdzie mógł pooglądać książeczki, poukładać drewniane puzzle i pobawić się z rówieśnikami. Mnie natomiast zdecydowanie najbardziej spodobała się maszyna do puszczania kółek z dymu, a także granitowa kula o wadze 400 kilogramów, którą można było obracać w dowolnym kierunku, co nie było proste ze względu na to, że była cała śliska od wody...

Po zwiedzeniu części naukowej i przekąszeniu kanapek, poszliśmy dalej, by odbyć długo wyczekiwaną podróż do chatki Świętego Mikołaja. Ekspres okazał się być maleńką, wyglądającą jak zabawka, kolejką, mieszczącą zaledwie osiem osób na swych dwóch wagonikach. Tak, tak - na wagonikach - bowiem siadało się na nich okrakiem. Zajęliśmy miejsca na przedzie, by mieć lepszy widok, M. pstryknął pamiątkową fotkę, usiadł za nami i pociąg ruszył w bajeczną podróż... Po drodze mijaliśmy niedźwiedzie polarne i pingwiny, a gdzieś spod sufitu zaczął padać śnieg!!! A przynajmniej ja myślałam, że to dzieło jakiejś armatki śnieżnej, ale M. szybko wyprowadził mnie z błędu, mówiąc, że to tylko bardzo drobna piana. Tak, czy inaczej było to bardzo pomysłowe. Potem trafiliśmy do maleńkiej wioski na Biegunie Północnym i mknęliśmy wesoło między chatkami wyglądającymi, jakby były zrobione z piernika, aż w końcu pociąg stanął, a naszym oczom ukazał się Święty Mikołaj siedzący przed domem obok sań po brzegi wypełnionych prezentami. Poszliśmy do niego, by zamienić z nim kilka słów i zrobić pamiątkowe zdjęcie. Na koniec Mikołaj życzył nam wesołych Świąt i pożegnał nas, wręczając Niutkowi specjalną papeterię, na której Malutki miał napisać swoje życzenia odnośnie gwiazdkowych prezentów.

I w ten oto sposób, ta bajeczna i niezwykle magiczna podróż dobiegła końca, a my zmuszeni zostaliśmy stawić czoła szarej, no powiedzmy zielonej, rzeczywistości... Jedno jest pewne, warto było wsiąść do tego ekspresu i, jak za czasów dzieciństwa, jeszcze raz uwierzyć w Świętego Mikołaja...

0 komentarze:

Prześlij komentarz

O blogu

"Gdy się zobaczyło tylko raz piękno szczęścia na twarzy ukochanej osoby, wiadomo już, że dla człowieka nie może być innego powołania, jak wzbudzanie tego światła na twarzach otaczających nas ludzi." (Albert Camus)

O mnie

Moje zdjęcie
"(...)nie ma nic milszego od sympatii, okazanej przez dziecko, spontanicznej i instynktownej, która każe nam wierzyć, że jest w nas coś prawdziwie godnego miłości(...)" Nathaniel Hawthorne

Obserwatorzy