Już jutro weekend! I to TEN weekend - weekend, w którym M. ma wolne wieczory. W końcu będziemy mogli spędzić razem kilka godzin, nigdzie się nie spiesząc, nadrobić zaległości w bliskości z całego tygodnia. A jest co nadrabiać... Muszę jeszcze tylko uzbroić się w odrobinę cierpliwości, przetrwać jakoś jutrzejszy dzień, a potem położyć Niutka spać... I już będę mogła utonąć w ramionach M., i tak trwać w mojej małej, niczym nie zmąconej nirwanie...
Kolejną rzeczą, która dała mi dziś zastrzyk energii, jest to, że jedziemy do Domu na Święta. To już przesądzone - M. dostał urlop, bilety na samolot kupione. Nie pozostaje mi nic innego, jak odznaczać każdy kolejny dzień przybliżający nas do spotkania z rodziną. To będzie pierwsza Gwiazdka w Polsce od dwóch lat, pierwsza z rodziną, odkąd jesteśmy małżeństwem i pierwsza dla Niutka... Jak tak o tym myślę, to ogarnia mnie podniecenie przemieszane z lękiem, jak przed pierwszym pocałunkiem... Już nie mogę się doczekać!
Autor:
vainionn
0 komentarze:
Prześlij komentarz