Niutek mi się rozchorował... Od wczoraj ma gorączkę. Miałam nadzieję, że to może przez te nieszczęsne czwórki, co to są w kolejce do wyklucia, ale pani doktor wyprowadziła mnie z błędu, mówiąc, że Maleńki ma "wirusowe gardło". No i przepisała mi tyle leków, których nie można zażywać jednocześnie, że mi doby nie starcza na podanie wszystkich dawek...
Na domiar złego, przez to wirusisko, Niutka ominęła niespodzianka, jaką przygotowała dla Niego i Jego małej Kuzyneczki Babcia Maga (mama M.). Niespodzianka nie byle jaka, bo Babcia załatwiła dla swoich Wnucząt wejście do sali perkusyjnej w szkole muzycznej, w której pracuje, żeby mogły sobie troszkę potarabanić. Niestety Niutka ominęła przyjemność robienia hałasu na różnego rodzaju bębnach, kotłach i talerzach, i musiał się zadowolić grającą książeczką, którą Babcia Maga podrzuciła Mu, składając nam dziś krótką wizytę. No i innymi zabawkami, które dostał z okazji swojego święta.
Żal mi tego mojego Synka strasznie, bo snuje się ta mała bida z gorączką po domu, marudzi i sam za bardzo nie wie, czego by chciał. Mam nadzieję, że po tej baterii leków, przepisanych przez panią doktor, choróbsko szybko pójdzie precz! No i jak już będzie zmykać, gdzie pieprz rośnie, to mogłoby też zabrać ze sobą brzydką pogodę, żeby Niutek mógł pooglądać Polskę z innej perspektywy, niż przez okienną szybę...
Autor:
vainionn
0 komentarze:
Prześlij komentarz