Mimo, że Niutek, przez tę swoją nieszczęsną chorobę, potrafi mnie wpędzić w czarną rozpacz, to bywają też ostatnio bardzo sympatyczne momenty. Momenty, które potrafią nas wzruszyć lub rozbawić do łez. A wszystko to za sprawą ulubionego przez Niutka "mhm", którego Syneczek używa w odpowiedzi na niemal każde zadane Mu pytanie:
- Niuteczku, zjesz obiadek?
- Mhm.
- Pobawisz się tu grzecznie?
- Mhm.
- Pójdziesz już spać?
- Mhm.
- można by tak przytaczać przykłady bez końca. I wszystko byłoby cudnie, gdyby nie to, że ochoczo przytakujący wszystkiemu Niutek, tuż po udzieleniu odpowiedzi wykonuje czynność dokładnie przeciwną do zamierzonej.
Ale kiedy na pytanie, czy kocha mamusię, patrzy mi głęboko w oczy tymi swoimi jeziorami i z całą powagą mruczy to swoje "mhm", to wiem, że jestem gotowa zrobić dla Niego wszystko. Zły nastrój natychmiast mnie opuszcza i wszystkie moje dąsy idą precz. Kto by pomyślał, jak taki Maluch może w sekundzie sprawić, że cały świat staje się piękniejszy...
Autor:
vainionn
0 komentarze:
Prześlij komentarz