Tak się złożyło, że mój pierwszy Dzień Matki spędziłam na dopakowywaniu ubrań, sprzątaniu mieszkania i długiej, dość wyczerpującej podróży na wymarzone "wakacje" w Polsce. I mimo, że nie było czasu na świętowanie, to i tak był to piękny dzień - miałam przy sobie moje kochane, maleńkie dzieciątko, a wieczorem byłam w mojej małej wytęsknionej ojczyźnie. Tam, gdzie się urodziłam i spędziłam niemal ćwierć wieku - prawie całe moje życie. No i mogłam osobiście złożyć życzenia mojej kochanej Mamusi i Mamie mojego M.

Co prawda podróż nie minęła już tak miło i przyjemnie, jak wtedy, gdy przyjeżdżaliśmy na Boże Narodzenie, bo o pół roku starszy Niutek, bardzo nudził się w samolocie i mimo naszych usilnych prób zajęcia czymś Jego uwagi, nie udało nam się uniknąć koncertu. Na szczęście nie płakał długo, a pod koniec lotu udało Mu się nawet zdrzemnąć na tyle głęboko, że miałam problem z dobudzeniem Go, kiedy nadeszła pora, by zebrać się do wyjścia.

Oczywiście, jako że lecieliśmy ostatnim tego dnia lotem do Polski, samolot przybył na miejsce wcześniej i przed otrzymaniem zgody na lądowanie, mieliśmy wątpliwą przyjemność na własne oczy zobaczyć ogrom zniszczeń spowodowany przez powódź, kiedy to pilot krążył niziutko, tuż nad ziemią. Widok był naprawdę przeraźliwy i podejrzewam, że już na zawsze odcisnął piętno w mej pamięci...

A teraz siedzimy sobie z Niutkiem w Polsce i tęsknimy za M., który musiał wrócić do pracy i dołączy do nas na dłużej dopiero w drugiej połowie czerwca, oraz za ładną pogodą, bo jak na razie za oknami szaro, ponuro i pada, więc nawet nie możemy się wybrać na spacer...

0 komentarze:

Prześlij komentarz

O blogu

"Gdy się zobaczyło tylko raz piękno szczęścia na twarzy ukochanej osoby, wiadomo już, że dla człowieka nie może być innego powołania, jak wzbudzanie tego światła na twarzach otaczających nas ludzi." (Albert Camus)

O mnie

Moje zdjęcie
"(...)nie ma nic milszego od sympatii, okazanej przez dziecko, spontanicznej i instynktownej, która każe nam wierzyć, że jest w nas coś prawdziwie godnego miłości(...)" Nathaniel Hawthorne

Obserwatorzy