Chyba niedługo zaczną mi się one śnić po nocach... Nie widać tego, nie czuć, a tyle zadymy robi! Znowu odwołują loty, a my mamy już zarezerwowane bilety na drugą połowę maja. Teoretycznie czasu jeszcze sporo, więc nie powinnam się na zapas zamartwiać, ale co z tego, jak to co się teraz dzieje, to tylko preludium do tego, co ma nastąpić... Podobno ma buchnąć ten wulkan porządnie, ale kiedy? Tego oczywiście nie wie nikt.
Pozostaje więc tylko nadzieja, że sytuacja się uspokoi do czasu naszego wyjazdu. Albo chociaż na to, że wiatr zacznie przeganiać cholerstwo w stronę Hameryki... Bo ja tak bardzo, bardzo, ale to bardzo chcę do Polandii. Chcę połazić po moim ukochanym mieście, pokazać Niutkowi starówkę, blokowiska, rzekę... I wyprawić Niutkowi roczek w rodzinnym gronie.
Oby się spełniło...
P.S. Niutek jest hiperaktywny. A przy tym hipermarudny, kiedy odmawia Mu się możliwości swobodnego przemieszczania się z powodów tak błahych, jak na ten przykład zmiana pieluchy. Wciąż by tylko raczkował i raczkował po całym pokoju, w tę i z powrotem. I broi strasznie - nic, tylko się rozgląda, co by tu spsocić...
P.S.2 Jest duża szansa, że firma M. wreszcie stanie na nogi i ruszy z kopyta! Oby... Bo jego dotychczasowa praca mnie wykończy psychicznie, a Jego fizycznie. Kciuki mam zaciśnięte i czekam na rezultaty negocjacji. Niechże się wreszcie uda!
Autor:
vainionn
0 komentarze:
Prześlij komentarz