Wczoraj wpadłam na pomysł, by zacząć się edukować. I w tym celu przejrzałam listę kursów wieczorowych tutejszego college'u. Znalazłam coś w sam raz dla siebie - zajęcia dotyczące dzieci autystycznych, niepełnosprawnych i ze specyficznymi problemami w uczeniu się. No i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie...

Po pierwsze zajęcia odbywają się w języku angielskim. Język niby obcy mi nie jest, ale czy znam go na tyle, by uczestniczyć w wykładach w nim prowadzonych, pisać zaliczenia, zdawać egzminy?

Po drugie nie wiem, jak poradziłabym sobie wśród ludzi. Już tak dawno nie miałam kontaktu z większą ilością osób... Odkąd zaszłam w ciążę, siedzę w domku i moim jedynym kontaktem ze światem jest internet (nie liczę tu oczywiście spotkań ze znajomymi, wizyt lekarskich, itp.). To już trzynaście miesięcy (ale ten czas ucieka, swoją drogą)... W każdym bądź razie, czy ja będę się potrafiła odnaleźć w grupie szkolnej? W dodatku złożonej w większości z ludzi innej, niż moja, narodowości i młodszych ode mnie? Eh, ja to tu chyba już zupełnie zdziczałam...

No i wreszcie po trzecie, i chyba najważniejsze - czy ja będę potrafiła oderwać się na te parę godzin od Niutka?

M. bardzo mnie na te kursy namawia i ja właściwie sama myślę, że to całkiem niezły pomysł. W końcu kiedyś będę musiała wrócić do pracy zawodowej, a na rynku pracy każda dodatkowa umiejętność jest na wagę złota.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

O blogu

"Gdy się zobaczyło tylko raz piękno szczęścia na twarzy ukochanej osoby, wiadomo już, że dla człowieka nie może być innego powołania, jak wzbudzanie tego światła na twarzach otaczających nas ludzi." (Albert Camus)

O mnie

Moje zdjęcie
"(...)nie ma nic milszego od sympatii, okazanej przez dziecko, spontanicznej i instynktownej, która każe nam wierzyć, że jest w nas coś prawdziwie godnego miłości(...)" Nathaniel Hawthorne

Obserwatorzy