Eh, to był najbardziej niewypoczęty okres tego roku...

Wigilię spędzaliśmy u mojej Mamy Chrzestnej, na wsi, jak to bywa w zwyczaju w mojej rodzinie. Niestety w tym roku było dość skromnie, jeśli chodzi o liczbę osób przy wigilijnym stole, bo było nas tylko sześcioro plus Niutek, który przespał całą wieczerzę. Za to zupełnie nieskromnie było pod choinką, gdzie piętrzyło się mnóstwo prezentów, wysypując się na środek pokoju.

Przed kolacją, zgodnie z tradycją, dzieliliśmy się opłatkiem i składaliśmy sobie życzenia. Potem usiedliśmy do suto zastawionego postnym jadłem stołu i po kolei próbowaliśmy każdej z dwunastu potraw. Kiedy wreszcie skończyliśmy opychanie się pysznościami, przyszedł czas na rozpakowywanie prezentów. I w tym właśnie momencie obudziło się moje Maleństwo, jakby wyczuł, że teraz jest najprzyjemniejsza część wieczoru.

Położyliśmy się spać wcześnie, bo następnego dnia czekała nas podróż do Mamy M.

A u Niej znowu gościna, stół uginający się pod smakołykami i kolejne prezenty...

U Mamy M. również nie zabawiliśmy długo, bo już w niedzielę ruszaliśmy z powrotem na wieś, po moją Mamę i Siostrę, a także odwiedzić resztę rodziny.

I po tych ciągłych podróżach i wiecznych gościnach, zaczynałam żałować, że jednak nie zostaliśmy na Wyspie, by spędzić spokojne Święta tylko we troje...

0 komentarze:

Prześlij komentarz

O blogu

"Gdy się zobaczyło tylko raz piękno szczęścia na twarzy ukochanej osoby, wiadomo już, że dla człowieka nie może być innego powołania, jak wzbudzanie tego światła na twarzach otaczających nas ludzi." (Albert Camus)

O mnie

Moje zdjęcie
"(...)nie ma nic milszego od sympatii, okazanej przez dziecko, spontanicznej i instynktownej, która każe nam wierzyć, że jest w nas coś prawdziwie godnego miłości(...)" Nathaniel Hawthorne

Obserwatorzy