Niutek jest zazdrosny, co już wszyscy wiemy. Do tego ma momenty, kiedy uparcie przekonuje wszystkich dookoła, że nie potrafi zagospodarować sobie wolnego czasu, co jest wierutną bzdurą, bo przed nadejściem "nowej ery" życia rodzinnego radził sobie z tym doskonale i to, wierzcie bądź nie, na długie godziny (a przynajmniej kwadranse). No ale odkąd w naszym życiu pojawiła się ONA, wiele nawet najbardziej błahych spraw, które dotąd nie stanowiły problemów, urosło do rangi wręcz niewykonalnych bez współdziałania (czasem nawet wyłącznego działania) rodzicielki.

Tak więc staram się jak mogę dzielić swój czas między moje dwie niezwykle usilnie dopominające się mej uwagi Pociechy, a chwile wytchnienia od Cysi, pomiędzy Niutkowe żądania, a swoje własne przyjemności.

Ale bywają również i takie dni, kiedy Syn mój nie daje się zbyć byle bajką, czy zabawą i marudzi, marudzi, marudzi... I wtedy trzeba przeciw temu marudzeniu wyciągnąć działa o największej sile rażenia, czyli pomaganie mamie w kuchni. Od biedy wystarczy wspólne przygotowywanie obiadu, ale czasem i to nie pomaga. A wtedy uciekam się do najtajniejszej z tajnych broni - pieczenia ciastek, czy innych smakołyków. Młody ma frajdę babrząc się w jajkach, mąkach i innych proszkach do pieczenia, a potem obserwując, jak w cudowny, niemalże magiczny sposób, dzieło Jego malutkich rączek zmienia się w piekarniku w smakołyk, który po przestudzeniu zniknie w Jego szczęśliwej już buzi.

Poza tym jest tego jeszcze jeden plus - jak już tak napieczemy tych słodkości, to mam Go czy przekupywać przez następne kilka dni, zyskując w ten sposób bardzo mi potrzebne chwile wytchnienia... Ale o tym sza, bo to bardzo niepedagogiczne...

2 komentarze:

Zapewne zakwasy mina,a jednak zawsze cos warto zrobic dla siebie.My kobiety tez musimy pomyslec o sobie.Ja jezdze rowerem raz w tygodniu na zajecia z yogi.Jestem z tego powodu bardzo zadowolna,ze troche rozruszam swoje kosci,a po drugie ,ze musze na te zajecia pojechac rowerem bez wzgledu na pogode.Coz juz przywyklam do tego,ze pada czy nie wsiada sie na rower i musisz dojechac do celu.Niestety tak bylo i jest w Holandii,ktora juz polubilam i przyzwyczailam sie do tego klimatu.-Pozdrawiam

Nie zrezygnuję, bo muszę przyznać, że całkiem mnie się to spodobało, ale o tym w osobnym poście... A o rowerze wręcz marzę, niestety w chwili obecnej nie posiadam, nad czym bardzo ubolewam. Ale kto wie - może na wiosnę coś sobie skombinujemy, żeby rodzinnie sobie pojeździć, czyli jakieś dwa pełnowymiarowe rowery, jeden mały dla Niutka i przyczepkę dla Cysi.

Holandię chętnie bym zwiadziła, jak na razie byłam tylko przejazdem w drodze na prom, ale nawet przez tę króciutką chwilę zdążyłam się zauroczyć.

Pozdrawiam :)

Prześlij komentarz

O blogu

"Gdy się zobaczyło tylko raz piękno szczęścia na twarzy ukochanej osoby, wiadomo już, że dla człowieka nie może być innego powołania, jak wzbudzanie tego światła na twarzach otaczających nas ludzi." (Albert Camus)

O mnie

Moje zdjęcie
"(...)nie ma nic milszego od sympatii, okazanej przez dziecko, spontanicznej i instynktownej, która każe nam wierzyć, że jest w nas coś prawdziwie godnego miłości(...)" Nathaniel Hawthorne

Obserwatorzy