Wczoraj miałam telefon od Babeczki z centrum, do którego chodziłam jako wolontariuszka. Pytała, jak się odnajdujemy w nadal dość nowej sytuacji, jaką było przyjście Cysi na świat. Bardzo miło nam się gawędziło, ale to, co powiedziała na koniec totalnie mnie zaskoczyło - otóż pracownicy i członkowie centrum złożyli się na prezent dla Małej! W związku z tym padło pytanie, czy mogę wpaść i go odebrać. Oczywiście i tak miałam w planach podjechanie do centrum i pochwalenie się Cysią, czekałam tylko na jakąś okazję, bo niestety po przeprowadzce mam dość daleko do Ard Mhacha - na tyle daleko, że nie było sensu wyprawiać się tam na pięć minut.

Jak się okazało sposobność nadarzyła się dzisiaj, bo musiałam zgłosić się do lekarza na wizytę popołogową, a że jeszcze nie dopełniliśmy formalności związanych ze zmianą placówki medycznej, to musieliśmy jechać do przychodni właśnie w Ard Mhacha. Po wizycie podjechaliśmy więc do centrum, gdzie pokazałam Dziewczynom całą swoją Rodzinkę, łącznie z M. Oczywiście zachwycały się i Cysią, i Niutkiem, który, jak zwykle ostatnimi czasy w takich sytuacjach, chował się za przysłowiową matczyną spódnicą (koniecznie trzeba Go zsocjalizować). I tak sobie chwilę miło pogawędziliśmy, a przy pożegnaniu Dziewczyny wręczyły mi podarek dla Małej. I wówczas znów mnie zatkało. Szczerze mówiąc, poznawszy już w jakimś stopniu naturę tubylców, spodziewałam się, że pracownicy i członkowie centrum mogą wysłać nam jakąś kartkę z gratulacjami, natomiast po wczorajszym telefonie pomyślałam o małej paczuszce zawierającej jakiś drobiazg - a tu, ni z tego, ni z owego dostaję całkiem pokaźnych rozmiarów pakunek i szczerze mówiąc zrobiło mi się nieswojo, bo "znamy" się ledwie kilka miesięcy, a widywaliśmy się w tym czasie raptem raz tygodniowo przez kilka godzin. Wdzięczna jestem im niesłychanie i jak tylko nadarzy się kolejna sposobność, to upiekę coś pysznego i pojadę na chwilę dłużej do mojej wspaniałej grupy Seniorów, aby im także podziękować za prezent.

P.S. Cysia naprawdę nieźle się obłowiła, co zobaczyliśmy dopiero po wyjściu z centrum, a co jeszcze wzmogło we mnie to dziwne uczucie zażenowania(?) - sama nie do końca wiem, jak to określić.

P.S.2. No i strasznie za Nimi tęsknię, bo to było naprawdę fajne urozmaicenie mojego monotonnego tygodnia spędzanego na kuro-domowaniu...

0 komentarze:

Prześlij komentarz

O blogu

"Gdy się zobaczyło tylko raz piękno szczęścia na twarzy ukochanej osoby, wiadomo już, że dla człowieka nie może być innego powołania, jak wzbudzanie tego światła na twarzach otaczających nas ludzi." (Albert Camus)

O mnie

Moje zdjęcie
"(...)nie ma nic milszego od sympatii, okazanej przez dziecko, spontanicznej i instynktownej, która każe nam wierzyć, że jest w nas coś prawdziwie godnego miłości(...)" Nathaniel Hawthorne

Obserwatorzy