Powoli, bo powoli, ale w końcu ruszyłam z przygotowaniami. W końcu zostało już tylko jakieś półtora miesiąca, a więc czas nagli (nadal bardziej mojego ukochanego M., niż mnie, ale dla świętego spokoju, niech już mu tam będzie, że coś robię w kwestii przygotowań do powitania na świecie naszego kolejnego potomka). I tak zakupiłam niezbędne rzeczy do spakowania do szpitalnej torby, a także uprałam wygrzebane z odmętów pajace i bodziaki po Niuteńku (Boziu, jakie to wszystko maleńkie!). Dziś wrzucę pieluchy tetrowe, no i przy odrobinie chęci, których w tej materii nie posiadam w ogóle, zabiorę się za wyprasowanie tej sterty.

No i chyba powinnam zagęścić ruchy, odnośnie tych przygotowań, bo ze słów pani doktor, prowadzącej moją ciążę, wywnioskowałam, że poród może tym razem nastąpić trochę wcześniej, niż oczekuję, a to ze względu na to, że chcą mnie biedną dobrzy ludzie oszczędzić i nie dopuścić do tego, by i kolejny mój potomek był taaaki duży. Póki co dzidzia wydaje się dążyć do 4 kilogramów, co mnie osobiście bardzo odpowiada. A co na to pani doktor? Zobaczymy na kolejnej wizycie już 05. sierpnia...

0 komentarze:

Prześlij komentarz

O blogu

"Gdy się zobaczyło tylko raz piękno szczęścia na twarzy ukochanej osoby, wiadomo już, że dla człowieka nie może być innego powołania, jak wzbudzanie tego światła na twarzach otaczających nas ludzi." (Albert Camus)

O mnie

Moje zdjęcie
"(...)nie ma nic milszego od sympatii, okazanej przez dziecko, spontanicznej i instynktownej, która każe nam wierzyć, że jest w nas coś prawdziwie godnego miłości(...)" Nathaniel Hawthorne

Obserwatorzy