Jakoś tak się nie mogę zebrać do kupy, po tej przeprowadzce. Czas tutaj płynie tak wolno, że czuję się tak, jakby zegar stał w miejscu. No i chyba zastygłam razem z tym zegarem... A co gorsza - w ogóle nie chce mi się z tego letargu otrząsnąć. Zresztą pogoda też nie nastraja do podejmowania jakiejkolwiek aktywności. Wręcz przeciwnie, ten wicher i deszcz sprawia, że mam ochotę zaszyć się pod cieplutkim kocem z filiżanką gorącej kawy w jednej i ciekawym kryminałem w drugiej ręce. Niestety, będąc pełnoetatową mamą mojego kochanego półtoraroczniaka, na takie przyjemności mogę sobie pozwolić dopiero wieczorem. A dni wypełnia nam zabawa, śpiewanie pioseneczek, czytanie bajek i wierszyków oraz rysowanie - i tak w koło Macieju - sennie i leniwie...
Chociaż ostatnio jest coraz mniej leniwie, bo M. postanowił w końcu rozkręcić ten swój biznes, a ja oprócz dopingowania go dostałam do wykonania bardzo ważną, acz monotonną misję, która wypełnia niemal każdą moją wolną chwilę. Mam nadzieję, że M. się uda wcielić swe plany w życie i moja żmudna praca, nie okaże się być pracą syzyfową. A jako, że M. jest teraz w trakcie promowania swojej firmy w każdy możliwy sposób, to popełnię w tym miejscu trochę prywaty w jego imieniu i serdecznie zaproszę do jak najczęstszego klikania na stronę www.buygoodcar.co.uk , a także do klikania facebookowego przycisku "lubię to", który można na tej stronie znaleźć.
A teraz, z okazji tego, że M. jest w domu i nadrabia zaległości z Niutkiem, a ja wykrzesałam z siebie resztki entuzjazmu i ochoty, więc naprodukuję trochę postów...
Autor:
vainionn
0 komentarze:
Prześlij komentarz