Dawno nie pisałam, co słychać w moim małym świecie. Najpierw nie miałam czasu, z powodu wizyty tych dwóch Czarownic, bo byłam zbyt skupiona na przygotowaniu Świąt i umileniu im pobytu u nas. Potem Smoleńsk i żałoba jakoś nie nastrajały mnie do pisania. A na sam koniec, Niutek się pochorował (najpierw gorączka, potem biegunka, a teraz jakaś wysypka), więc biegałam z nim co chwila do przychodni i blog musiał poczekać.
Ale teraz, gdy sytuacja wraca po woli do normy, mogę wreszcie napisać, jak to fajnie móc spędzić odrobinę czasu z Rodzinką. Dziewczyny były tu tylko dwa tygodnie, ale działo się tyle, że po ich wyjeździe miałam wrażenie, że upłynął co najmniej miesiąc.
Pierwszy tydzień był zimowy i to dosłownie: środek marca, a na Zielonej Wyspie śnieg!!! Było brzydko i ponuro, zimno i ciągle padało, więc ten czas wykorzystaliśmy na przygotowywanie świąt: zakupy, wymyślanie ciast, sałatek, sprzątanie. A potem nastała niedziela - rano śniadanie, potem Msza Św., po niej obiad, na którym zjawił się Teść ze swoją żoną. Na koniec spacer, bo na Wielkanoc się wypogodziło, więc postanowiliśmy z M., że pokażemy mojej Mamie nasze miasteczko.
Drugi tydzień był o wiele bardziej intensywny, niż pierwszy, bo zrobiło się tak cudnie ciepło i wiosennie, że żal było nie skorzystać z przychylności pogody i nie wybierać się na wycieczki. I tak byliśmy w wesołym miasteczku w Portrush (Niutek zaliczył tam swoją pierwszą przejażdżkę na karuzeli),na Grobli Olbrzyma, moście linowym Carrick-a-rede (ale tu tylko ja i moja Siostrzyczka, bo Mamusia z M. zgłosili się na ochotników do pilnowania Niutka), w Belfaście na Big Wheel (z którego podziwialiśmy panoramę miasta), w parku tematycznym Ulster Folk Park (niestety nie udało nam się tam wszystkiego zobaczyć, bo za późno dotarliśmy na miejsce) oraz w Gosford Park na pikniku.
Nachodziliśmy się do granic wytrzymałości podczas tego zwiedzania i nogi nam w tyłki właziły, ale było warto! Już dawno nie bawiłam się tak dobrze, nie nawdychałam tyle świeżego powietrza, zwłaszcza nadmorskiego. I mimo całego fizycznego zmęczenia, wreszcie udało mi się odpocząć, zresetować i naładować akumulatory...
Autor:
vainionn
0 komentarze:
Prześlij komentarz