To już chyba jedne z najostatniejszych słonecznych dni, taka piękna końcówka lata (albo początek jesieni - jak kto woli). Korzystając z przychylności aury i z tego, że M. miał dziś dużo wolnego w ciągu dnia, wybraliśmy się do jednego z tutejszych parków leśnych, odpocząć od miejskiego zgiełku i, po raz ostatni w sezonie, uraczyć się smakołykami z grilla.

Pojechaliśmy do Caislean Uidhilin, w którym to atrakcją dla odwiedzających jest labirynt o nazwie Peace Maze oraz zamek, do którego tym razem nie mieliśmy czasu podejść, ale to daje nam tylko pretekst, by tam powrócić. Natomiast labirynt, który jak się okazuje jest największym tego typu "obiektem" na świecie, przysporzył nam nie lada kłopotu. Z zewnątrz prezentował się niepozornie: dość niski żywopłot znad którego widzieliśmy nasze cele - drewniany mostek oraz sztuczne wzgórze, z którego można było podziwiać to ludzkie dzieło w całej rozciągłości - uśpił naszą czujność. Byliśmy pewni, że dotarcie zarówno do jednego, jak i drugiego nie będzie zbyt skomplikowana. Jednakże im dalej "w las", tym częściej dochodziliśmy do wniosku, że zataczamy mniejsze, bądź większe koła... Aż w końcu nie tylko nie byliśmy pewni, czy uda nam się dojść tam, gdzie zamierzamy, ale również, czy uda nam się stamtąd wydostać. Koniec końców, trafiliśmy na właściwą ścieżkę, która poprowadziła nas najpierw do mostku, a potem do wzgórza, na którym czekał nas niespodzianka - dzwon, którym można było obwieścić swój sukces całemu światu! Oczywiście uczyniliśmy to niezwłocznie, dokumentując ten fakt naszym aparatem - najpierw dzwoniących Niutka i M., a potem mnie i Niutka. Maleństwu bardzo spodobało się to całe dzwonienie - z dumą pociągał za gruby sznur wprawiając w ruch serce dzwonu i wydobywając z niego dźwięk zwycięstwa.

No i dzięki tej wyprawie pobawiłam się wreszcie moją nową-starą lustrzaneczką analogową, którą M. niedawno wyszperał dla mnie na pchlim targu. Wypstrykałam do końca kliszę, uwieczniając na niej naszą dobrą zabawę i wspaniałą scenerię parku, a teraz nie mogę się doczekać efektu tego mojego pstrykania. Niestety na zdjęcia będę musiała jeszcze poczekać... Mam nadzieję, że jest na co!

0 komentarze:

Prześlij komentarz

O blogu

"Gdy się zobaczyło tylko raz piękno szczęścia na twarzy ukochanej osoby, wiadomo już, że dla człowieka nie może być innego powołania, jak wzbudzanie tego światła na twarzach otaczających nas ludzi." (Albert Camus)

O mnie

Moje zdjęcie
"(...)nie ma nic milszego od sympatii, okazanej przez dziecko, spontanicznej i instynktownej, która każe nam wierzyć, że jest w nas coś prawdziwie godnego miłości(...)" Nathaniel Hawthorne

Obserwatorzy