Już mam ich serdecznie dość!!! Wyłażą i wyłażą i wyleźć nie mogą... A do tego zamęczają całą naszą trójkę - Niutek ma dziąsła opuchnięte do granic możliwości i na nic się zdaje smarowanie ich maziami na ząbkowanie: nie chcą się te cholery przebić i już! Najbardziej dokuczają biedakowi w nocy, co odbija się również na nas. Wczoraj na ten przykład budził się z płaczem, co kilka minut i nic Mu nie pomagało - ani maści, ani cyc, ani kołysanie - uspokoił się dopiero po dawce nurofenu (i dzięki Bogu pospał do rana).
A rano wstał, jak zupełnie inne dziecko - obudził się, rozsiadł wygodnie między nami i puka mnie delikatnie tymi swoimi maleńkimi paluszkami a to w policzek, a to w czoło, a kiedy udało mi się wreszcie (dzięki ogromnemu nakładowi woli i energii) unieść na pół centymetra jedną z powiek, roześmiany Niutek przytulił się do mnie, dając mi przy tym całusa. Po chwili znów usiadł, spojrzał na śpiącego jeszcze M. i, bez zbędnych ceregieli, rzucił się na Niego z całusem. I obcałowywał nas ten nasz Niutuś przez dobrą minutę, a jak Mu się już znudziło, to zaczął się wiercić po łóżku gadając do siebie w tym swoim śmiesznym dziecięcym języku.
A czwórki, jak nie chciały wyleźć, tak nie wylazły! I coś mnie się niestety zdaje, że w ciągu najbliższych tygodni jeszcze niejedna taka, przerywana bolesnymi krzykami Niutka, noc przed nami... A niech je licho, te czwórki!
Poza tym, żeby nie było zbyt pięknie - Niutuś postanowił sobie właśnie ten moment wybrać na wejście w fazę negatywizmu, więc wszystko jest na "nie!". Płacze "toto" o nie wiadomo co, jak Go wołam - ucieka, jak chcę Mu coś dać - zabiera rękę lub odwraca buzię, a wszystko tylko li i wyłącznie po to, by za chwilę podnieść lament, że Go nie wzięłam na ręce, albo Mu czegoś nie dałam... I jak tu zachować spokój? Jak z przemęczenia i od wiecznego hałasu moja cierpliwość wisi już na najcieńszym włoseczku.
Do tego przekorne się diablątko zrobiło: mówię "nie rób", a On tylko na mnie spojrzy, wyszczerzy zęby w szelmowskim uśmiechu i dalej robi to samo. A kiedy podchodzę do Niego, żeby przerwać niebezpieczną uciechę, to zgrywa niewiniątko, robi maślane oczęta i wyciąga rączki w moją stronę, domagając się wzięcia na ręce. Taki mi ananas rośnie!
Autor:
vainionn
0 komentarze:
Prześlij komentarz