W niedzielę byliśmy na pokazie lotniczym w Port Rois, przepięknym miasteczku, malowniczo położonym na wzgórzach nad brzegiem morza. I trzeba przyznać, że momentami naprawdę było na co popatrzeć! Mnie najbardziej podobał się występ (bo inaczej tego nazwać nie można) szybowca, który był tak magiczny, że nie mogłam oderwać od niego oczu. Samolot wydawał się tańczyć pośród chmur. Niczym primaballerina z gracją zataczał koła w najprzeróżniejszych płaszczyznach. Niestety spektakl nie potrwał długo, bo wiatr odmówił współpracy, zmuszając pilota do szybszego, niż byśmy tego oczekiwali, posadzenia maszyny na plaży. Natomiast ja doszłam do wniosku, że chciałabym choć raz w życiu spróbować takiego szybowania w przestworzach - także nabawiłam się kolejnego marzenie do spełnienia.

Potem były jeszcze inne pokazy, m. in. pary samolotów wypuszczających kłęby kolorowego dymu podczas wykonywania podniebnych ewolucji, Spitfire'a, akrobacje dwupłatowca, jakieś nowoczesne superszybkie maszyny, które tak samo szybko pojawiały się na niebosłonie, jak i z niego znikały. A po nich parada na plaży, w której brali udział kadeci z przeróżnych jednostek wojskowych, weterani, dzieci i szkocka orkiestra wojskowa. W trakcie tej parady, na niebo wleciał samolot, który wypuścił na ziemię mnóstwo maków - symbol pamięci o poległych w czasie obu Wojen Światowych. Niestety i tym razem wiatr postanowił zrobić psikusa i kwiaty, zamiast na publiczności, wylądowały w morzu... Szkoda, bo miałam nadzieję, że uda mi się choć jednego upolować.

Prócz podniebnych, było też mnóstwo atrakcji naziemnych, a wśród nich pojazdy wojskowe z czasów II Wojny Światowej, bolid Formuły 1 teamu Renault (rzekomo ten, którym jeździ Petrov), symulator lotów, śmigłowiec, mnóstwo straganów i atrakcji dla dzieci, na które niestety Niutek stanowczo za mały...

I w ten sposób minął nam kolejny rodzinny, leniwy dzionek.

P.S. Wreszcie udało nam się wydrukować część zdjęć, które robiliśmy z M. od narodzin Niutka. Wyszło tego dobrze ponad dwie setki! No i zapełniły się dwa albumy. Niutek miał wielką frajdę wertując je i pokazując siebie, M. i mnie na fotografiach. A mnie się łezka w oku zakręciła, kiedy przypominałam sobie najważniejsze wydarzenia minionego roku... I po raz kolejny uświadomiłam sobie, jak ten czas szybko upływa...

1 komentarze:

Też mnie przreażają przeprowadzki... choć już wiele razy się przeprowadzałam, to wciąż słabo to ogarniam :D

Prześlij komentarz

O blogu

"Gdy się zobaczyło tylko raz piękno szczęścia na twarzy ukochanej osoby, wiadomo już, że dla człowieka nie może być innego powołania, jak wzbudzanie tego światła na twarzach otaczających nas ludzi." (Albert Camus)

O mnie

Moje zdjęcie
"(...)nie ma nic milszego od sympatii, okazanej przez dziecko, spontanicznej i instynktownej, która każe nam wierzyć, że jest w nas coś prawdziwie godnego miłości(...)" Nathaniel Hawthorne

Obserwatorzy