Szkoda, że nie usłyszymy już tego w odniesieniu do reprezentacji Polski...
Muszę przyznać, że choć na co dzień przesadnie wielką fanką piłki nożnej nie jestem, to zdecydowanie bywam nią z okazji takich wydarzeń, jak Mistrzostwa Świata, czy też Europy. Co prawda dużo bardziej preferuję te pierwsze, ze względu na to, że rajcuje mnie fantazyjny futbol, w jaki grają piłkarze z Ameryki Południowej, zwłaszcza moi ukochani Brazylijczycy. No ale Euro, które rozgrywa się na naszych własnych boiskach, grzechem byłoby opuścić. Niestety nie mogłam uczestniczyć w tym wydarzeniu osobiście, bo z różnych względów nie mogliśmy odwiedzić Polandii akurat w tym czasie, ale od pierwszego gwizdka dzielnie kibicuję moim ulubieńcom, oglądając ich poczynania na monitorze mojego komputera.
I co z tego mojego całego kibicowania wychodzi? Ano guzik. I do tego taki z pętelką. Ewentualnie figa z makiem, jak kto woli. Bo w całym tym ferworze walki i emocji, jakie ona za sobą niesie, kompletnie zapomniałam o tym, żeby trzymać kciuki za rywali drużyn, z którymi sympatyzuję. Tak, tak. Zapomniałam, że mam ci ja jakieś takie posrane szczęście, jeśli o futbol chodzi i jak komuś kibicuję, to pewnikiem przegra. No chyba, że będzie miał dużo szczęścia, umiejętności i samozaparcia, to co najwyżej zremisuje.
Przyznaje się do tego bez bicia i wszystkich serdecznie przepraszam, i przy okazji ogłaszam wszem i wobec, że odpadnięcie z turnieju Polski, Irlandii i Holandii, to wyłącznie moja wina. W grupie D faworyta nie mam, więc oni mogą spać spokojnie i walczyć do utraty tchu. A reszta... no cóż... Jeszcze raz przepraszam. I jeszcze z góry przeproszę braci Czechów, za których teraz będę trzymać kciuki. Przykro mi, ale już niedługo pojedziecie do domu...
A może będzie lepiej, jak ja po prostu do garów wrócę...
Autor:
vainionn
0 komentarze:
Prześlij komentarz