... w zupełnie niezimowej aurze. Wszak słonko całkiem ładnie nam przyświecało, a wokół ani grama białego puchu, chociaż maleńki mrozek delikatnie podszczypywał nasze policzki i nosy. Tak czy siak, całkiem fajnie się spacerowało po długiej przerwie wymuszonej przez bardzo dżdżystą, a czasem wręcz ulewną jesień.
Grudzień się zaczął, więc teraz z niecierpliwością będziemy oczekiwać kolejnych kroczków przybliżających nas do najbardziej magicznych Świąt w roku. Pierwszy w kolejce jest 4. grudnia, na który to dzień zaplanowałam tradycyjne pieczenie pierniczków. W tym roku, jeśli wyjdą, to będą naprawdę wyjątkowe i cudnie przyozdobią naszą choinkę. Potem Mikołajki i mam nadzieję, że uda nam się zaliczyć parę imprez ze Świętym Mikołajem w roli głównej. A jeśli udałoby mi się spróbować własnych sił w warsztatach robienia bożonarodzeniowych wieńców, to już byłabym w siódmym niebie (no może pod maleńkim waruneczkiem, że owo dzieło mych nieporadnych rąk dałoby się powiesić bez wstydu na drzwiach)!
A póki co otwieramy adwentowe kalendarze i będziemy czekoladkami osładzać ten trudny czas oczekiwania.
Autor:
vainionn
0 komentarze:
Prześlij komentarz